Po wielu latach przerwy wraca do szkolnego kalendarza imprez tradycyjny rajd dla klas pierwszych – OTRZĘSINY, bo o nich dziś mowa. Tegoroczny rajd odbył się 4 października w Mirowie, stadninie koni „Pegaz”. Znakomita część uczestników dotarła tam pieszo. Wyruszyliśmy z fantazją i wybornymi humorami spod naszej szkoły, przeszliśmy dumnie alejami NMP dzierżąc wysoko kolorowy transparent OTRZĘSINY SIENKIEWICZAKÓW (przetrwał i mam nadzieję, że jeszcze długo będzie naszym otrzęsinowym sztandarem), by potem powędrować czerwonym szlakiem do Mirowa – wzdłuż Warty, w przepięknych barwach jesieni. Pozostałe grupy dotarły na miejsce podmiejskimi liniami autobusowymi.
Nasze spotkanie rozpoczęliśmy prezentacjami klas pierwszych. Byliście absolutnie cudowni, jedyni, niepowtarzalni, w naszej pamięci pozostaną na pewno na zawsze Wasze występy, talenty, a przede wszystkim odtańczona przez prawie wszystkich uczniów belgijka, którą spontanicznie zainicjowała klasa I h! A potem wszystko potoczyło się już jak lawina – klasy pod opieką Schutzengel (anioł stróż, a raczej 2 anioły, czyli koledzy z klas starszych) zaliczały sprawnie poszczególne konkurencje tj. picie mleka na czas, quiz o Sieniu, wyścig w workach, talenty komediowe/artystyczne i bieg z jajkiem. W tej ostatniej konkurencji byliśmy świadkami hitu tego sezonu – jeden z kolegów przemknął wyznaczoną trasę niczym przysłowiowa torpeda, deklasując tym samym pozostałych konkurentów!!!
Ostatnim punktem otrzęsinowych zmagań miało być przeciąganie liny; udało nam się przeprowadzić tylko część międzyklasowych potyczek. I tu również nie zabrakło zabawnych momentów i niespodzianek. Ta wola walki, za wszelką cenę i do upadłego (dosłownie!!!) ten doping, ten szał był po prostu niesamowity, dość na tym, że 5-osobowa drużyna dziewczyn pokonała adekwatną grupę chłopaków (sic! ). Górą Panie, brawo!!! Niestety tej jak bardzo widowiskowej i budzącej ogromne emocje konkurencji nie udało nam się rozegrać do końca. Podstępnie i zdradziecko zaatakował nas … deszczyk, najpierw niewielki, potem coraz mocniejszy. Dość na tym, że totalnie pomieszał nam szyki i … nie udało nam się doprowadzić naszej imprezy do końca wg ustalonego wcześniej planu. Z programu wypadło podsumowanie rajdu tj. ogłoszenie wyników, wręczenie nagród, złożenie przysięgi Pierwszoklasistów, wspólna fotografia i wspólne odśpiewanie otrzęsinowego hymnu (powstawał w trakcie imprezy, pisany przez reprezentantów poszczególnych klas). Całości miało dopełnić biesiadowanie Sienkiewiczaków przy ognisku, kiełbaskach, pieczonych ziemniakach itp. Zamiast tego było krótkie pożegnanie i prawdziwie otrzęsinowy powrót do Częstochowy, wielu z Was przemoczonych, zziębniętych było żywym i namacalnym dowodem, że to właśnie były Otrzęsiny… Ale chyba warto było, bo nikt i nic nie odbierze Wam, nam wszystkim tej frajdy i czystej radości bycia razem.
BRAWA DLA WSZYSTKICH SIENKIEWICZAKÓW, zobaczymy się za rok, już w innym składzie, ale zawsze sercem w Sieniu …
Relacja: Beata Borkowska